W specjalnej tabeli można szczegółowo porównać charakterystykę wszystkich pięciu pełnowymiarowych słuchawek nausznych z testu. A pod linkiem znajdziesz cały katalog do własnego wyboru.

+27 zdjęcia
+14 wideo
Stosunek ceny do funkcjonalności, przetwarzanie sceniczne stereo, ANC, tryb przezroczysty, do 50 godzin pracy na baterii.
Nie znaleziono.

JBL Tune 760NC to stosunkowo niedrogie, dobrze zbudowane, pełnowymiarowe słuchawki firmy JBL z „folkowej” linii Tune, w których producent znalazł dobry balans pomiędzy wygodą, jakością dźwięku, dodatkowymi funkcjami i ceną. Za niecałe 100 dolarów potencjalny nabywca otrzyma stylowy gadżet z łączonym złączem, aktywną redukcją szumów, obsługą funkcji Ambient Aware i TalkThru, a także pojemną baterią, która może zapewnić nawet 50 godzin pracy (ok. 35 godzin z ANC).

Wizualnie JBL Tune 760NC prawie nie różni się od swoich braci z serii Tune dzięki minimalistycznej konstrukcji misek, masywnym logo i różnorodności kolorów. Nauszniki ze sztucznej skóry są miękkie i wygodne, dzięki nim słuchawki wygodnie dopasowują się do głowy, nie zwisają i nie uciskają uszu. Jakość wykonania i wyściółka są powyżej średniej, plastik jest wizualnie mocny, nie ma poczucia taniości, ale metalowy pałąk byłby zdecydowanie bardziej niezawodny. Wygodę uzupełnia składana konstrukcja, która ułatwia przenoszenie słuchawek, a także wymienny kabel. W razie potrzeby kabel można wymienić lub odłączyć, o ile używany jest Bluetooth 5.0.

Jeśli chodzi o dźwięk, to klasyczny JBL, ale z kilkoma niespodziankami. Słuchawki JBL miały opinię młodych i basowych, kiedy trzeba było poświęcić dynamikę i ciśnienie na rzecz rozwoju widma częstotliwości i sceny dźwiękowej. JBL Tune 760NC jak na swoją cenę grają bardzo przyjemnie, naszym zdaniem grają ciekawiej i bardziej równo niż masowe słuchawki JBL wypuszczone 4-5 lat temu. Bas nie wysuwa się zbytnio na pierwszy plan, zasłaniając resztę instrumentów, charakter stał się bardziej miękki i powściągliwy, a scena dźwiękowa okazała się zaskakująco szeroka i realistyczna, co jest bardziej typowe dla muzyki otwartej niż zamknięte słuchawki.

+8 zdjęcia
+20 wideo
Dobrze zbudowana i niezawodna konstrukcja jak ATH-M50x, wygodne, składane nauszniki, wysokiej jakości odwzorowanie basów, dźwięk w stylu „JBL na steriodach”.
Nie tak zrównoważony dźwięk jak starsze modele.

Seria słuchawek ATH japońskiej marki Audio-Technica od dawna cieszy się uznaniem zarówno wśród profesjonalnych inżynierów dźwięku, jak i zwykłych melomanów, którzy poszukują maksymalnej jakości dźwięku za rozsądną cenę. W tym przypadku nie będzie konkurencji dla młodszych modeli linii, które kosztują nieco więcej niż masowe modele JBL i Sony, ale pod względem jakości dźwięku są o jeden (a może dwa) stopnie wyższe.

Jeśli porównamy ATH-M30x ze starszymi modelami, zobaczymy niemal identyczną konstrukcję i podobną charakterystykę: dynamiczne przetworniki 40 mm, niską impedancję zapewniającą odpowiednią współpracę z przenośnymi odtwarzaczami i smartfonami (w tym przypadku 47 omów) oraz tradycyjnie „dorosły” dźwięk poziom studyjny. Przynajmniej tego się spodziewaliśmy. W rzeczywistości była zauważalna różnica w dźwięku monitora w porównaniu z referencyjnym ATH-M50x. Tutaj dźwięk jest ciemniejszy: wysokie częstotliwości nie są tak napowietrzone, ale bas wręcz przeciwnie jest bardziej zauważalny, agresywny i perkusyjny. A na scenie lata 30-te działają już nie tak subtelnie, instrumenty zdają się stać tuż przed słuchaczem, tworząc potężną ścianę dźwięku.

Ogólnie sugeruje to porównanie z jakimś JBL-em na sterydach, który uwielbiają bassheadzi. Jeżeli szukamy bardziej szczerego i delikatnego brzmienia, to lepiej zwrócić uwagę na bardziej wyrafinowany i droższy model ATH-M50x.

Teraz wspaniała wiadomość: zarówno wygląd, jak i konstrukcja są niemal identyczne z najpopularniejszym modelem z linii ATH-M50x: dobry montaż, niezawodna konstrukcja pałąka, grube, miękkie nauszniki obracają się w dwóch kierunkach, dzięki czemu słuchawki są łatwe w zakładaniu złożyć i schować do etui. Po rozłożeniu wygodnie leżą na głowie, a dzięki miękkim welurowym nausznikom uszy są mniej zmęczone podczas upałów. Ale w pakiecie prościej jest obniżyć cenę: zamiast pary wymiennych kabli dostaliśmy tylko jeden niewymienny i prostszy futerał do przenoszenia.

+6 zdjęcia
Profesjonalny dźwięk bez zastrzeżeń, wysoka szczegółowość i czystość, płynne pasmo przenoszenia, „muzykalność” nietypowa dla wielu słuchawek studyjnych, wymienny kabel, wygodne dopasowanie do głowy.
Plastikowe zauszniki to czysta loteria.
Cena od 999 zł

Nie jest tajemnicą, że wiele marek inaczej podchodzi do projektowania słuchawek studyjnych i zwykłych modeli do słuchania muzyki. W pierwszym przypadku model musi spełniać szereg wymagań (w miarę gładkie pasmo przenoszenia, szczegółowość i dynamika dźwięku, trwałość konstrukcji), a jego ocenę ocenią profesjonaliści. W drugim przypadku nie trzeba do niczego odpowiadać, jasne opakowanie i reklama z Cristiano Ronaldo lub Dr. mogą zwiększyć sprzedaż. Dre. Nic więc dziwnego, że wielu melomanów kupuje słuchawki studyjne, aby sparować je z odtwarzaczem hi-fi.

Doskonałym tego przykładem są słuchawki nauszne SRH940 amerykańskiej marki Shure.

I właśnie o tej „studialnej jakości” mówią liczne recenzje na zagranicznych i krajowych forach oraz imprezach muzycznych: dźwięk jest niezwykle szczegółowy, z doskonałą równowagą pomiędzy ciężkością basu i lekkością wyższych częstotliwości. Wszystko brzmi dokładnie tak, jak zamierzył to inżynier dźwięku, który miksował płytę, a nie inżynierowie Beatsa, którzy podnieśli szczyt w okolicach 100 Hz o 5 – 6 dB, żeby bas był pompowany nawet w metrze. Najbardziej podobała nam się ich „muzykalność”, jeśli mogę tak powiedzieć. Shure SRH940 sprawiają, że chcesz słuchać muzyki na nowo, nie nudzą Cię suchością i niepotrzebnymi analizami, jak wiele innych słuchawek studyjnych.

Ogólnie rzecz biorąc, ostatni punkt sam w sobie jest poważnym zamówieniem. Ale nie spiesz się, jest druga strona medalu. Shure schrzanił projekt, przez co ich żywotność była dość kosztowna. U niektórych użytkowników działają bezproblemowo 2-3 lata, u innych już po sześciu miesiącach użytkowania pękają plastikowe ramiona. Biorąc pod uwagę, jak wygodny okazał się ten projekt, jest to podwójnie obraźliwe. Jak nie przypomnieć sobie historii niedawnego Focala Listen Pro, który też grał na poziomie słuchawek za dwukrotnie wyższą cenę, ale potrafił zawieść po roku, dwóch użytkowania?

+31 zdjęcia
+6 wideo
Imponująca autonomia, ochrona przed zachlapaniami, transmisja dźwięku przez USB C, wysokiej jakości materiały i wytrzymałość konstrukcyjna, wygodne dopasowanie do głowy, nauszniki z pianki zapamiętującej kształt.
Brak zębów i basu.

Duńska marka Dali jest doskonale znana wszystkim fanom akustyki hi-fi, jednak ci goście są naprawdę nowicjuszami na rynku słuchawek. Zdając sobie z tego sprawę, nie spieszyli się, najpierw przeglądając kilkanaście prototypów o różnym stopniu sukcesu. Aż w końcu wymyślili naprawdę konkurencyjne słuchawki, które spełniają wszystkie wymagania tamtych czasów. I prawdą jest, że nigdy nie jest to chiński OEM – do ich stworzenia powołano odrębny zespół badawczo-rozwojowy, który na przestrzeni kilku lat zwabił specjalistów z konkurencji. Patrząc w przyszłość, zauważamy, że to wszystko nie poszło na marne. Dali IO-4 nie tylko spełnia współczesne wymagania, ale pod wieloma względami je przewyższa. Jak na przykład podoba Ci się możliwość pracy do 60 godzin na jednym akumulatorze? Oczywiście tutaj trzeba wziąć pod uwagę wiele różnych czynników, takich jak źródło dźwięku i głośność, więc od razu możemy powiedzieć, że przez cały test nie udało nam się ich rozładować.

Lista dodatkowych zalet Dali IO-4 może rozciągać się na kilka akapitów, więc przejrzyjmy te najważniejsze. Przede wszystkim wyróżniamy przemyślany system sterowania, zabezpieczenie obudowy przed wilgocią, uniwersalne złącze USB C do ładowania i słuchania muzyki z laptopa, a także cholernie wygodne nauszniki z pianką „memory”, wzmocnione mocowania pałąka i obrotowe miseczki. W punktach „komfortu” i „trwałości” Dali IO-4 otrzymuje 5 z 5. Swoją drogą, jeśli na całej tej liście rozczarował Cię brak izolacji akustycznej, mamy dobrą wiadomość. Równolegle z IO-4 Duńczycy wypuścili dokładnie te same słuchawki IO-6 z niemal standardową redukcją szumów.

Projektując głośniki, inżynierowie nie nadepnęli na gardło własnej piosence i wykorzystali głośniki wykonane z doskonale znanego fanom marki materiału papierowo-włóknistego. Wyszło świetnie: IO-4 urzeka ogólnym bogactwem brzmienia, przejrzystością górnych tonów średnich i dużą ilością szczegółów nawet przy niskim poziomie głośności. W ich przekazie dominuje lekkość i zwiewność, przy dużej zrozumiałości instrumentów w całym rejestrze. Szczególnie zyskuje na tym jazz, klasyka i ogólnie każda muzyka z dużą ilością żywych instrumentów i detali. Ale czasem chcesz władzy i brudu, jak za czasów nielegalnych brytyjskich rave’ów. I tutaj Dali IO-4 jest takim sobie asystentem, że brakuje im kłów. W przeciwnym razie zero skarg i czysta radość; nie spodziewałbyś się takiego dźwięku po modelu bezprzewodowym za 300 dolarów.

+10 zdjęcia
+10 wideo
Design, prostota i niezawodność metalowej oprawki, wygodny pałąk i nauszniki z pianką, zakres częstotliwości od 5 do 40 000 Hz, szczegółowość wysokich częstotliwości, podkreślenie basu, brzmią świetnie zarówno z drogim wzmacniaczem, jak i z prostym smartfonem .
Nie znaleziono.

Denon AH-D5200 wyróżnia się zamkniętą konstrukcją akustyczną i stylowymi miskami z drewna zebrawood. To egzotyczny gatunek niezwykle trwałego drewna o fakturze przypominającej paski zebry. Razem z brązowym skórzanym pałąkiem dopasowanym do odcienia drewna słuchawki prezentują się 11 na 10. Zamiast muzyki typu fast food z list przebojów Spotify dla Denon AH-D5200 chcę spędzić osobny dzień, oddać się nostalgii, zbieraj moje ulubione płyty i nie rozpraszaj się niczym innym niż muzyką. Co więcej, konstrukcja słuchawek okazała się niezwykle wygodna, a wypełnione pianką nauszniki dopasowują się do uszu jak rodzime. Podejrzewamy, że i tutaj trwałość jest na właściwym miejscu – aluminiowa rama i metalowe ramiona wyglądają solidnie.

Wróćmy teraz do drzewa zebry, które pełni nie tylko funkcje dekoracyjne. Ma dużą gęstość materiału i dzięki temu lepiej radzi sobie z rezonansami ciała, sprawiając, że dźwięk jest czystszy. Prawdopodobnie byłby używany częściej, gdyby nie złożoność przetwarzania. Japońscy projektanci poszli jednak jeszcze dalej, konstruując membrany do przetworników 50 mm z sprytnego, lekkiego, a jednocześnie bardzo sztywnego materiału, tłumiącego drgania w membranie. A same głośniki zostały zamontowane na specjalnych zawieszeniach tłumiących wibracje. Ten zestaw środków pozwolił zminimalizować rezonanse i pasożytnicze podteksty, uzyskując dynamiczny i dokładny dźwięk w spektrum od 5 do 40 000 Hz.

Oto kolejna rzecz, która zaskakuje. Wiele słuchawek powstało z myślą o konkretnym sprzęcie. Że tak powiem, modele „uliczne” o wysokiej czułości mogą brzmieć nieprzyjemnie na rasowym wzmacniaczu, a modele audiofilskie o wysokiej impedancji, wręcz przeciwnie, nie będą w stanie poprawnie huśtać się na smartfonie. Pod tym względem Denon AH-D5200 spokojnie można posadzić na dwóch krzesłach, pracując zarówno jako słuchawki do smartfona/laptopa, jak i po podłączeniu do wzmacniacza. W obu przypadkach słuchawki zapewniają doskonały balans tonalny z dobrze zaakcentowanym basem, schludną, zgrabną średnicą i niezwykle szczegółową górą. Dla niektórych taka szczegółowość będzie nawet minusem, ponieważ artefakty kompresji MP3 będą pojawiać się wszędzie. Biorąc to wszystko pod uwagę, cena Denona AH-D5200 jest imponująca. Nie zrozumcie mnie źle, 500 dolarów za słuchawki to całkiem sporo, ale jeszcze kilka lat temu audiofilskie modele tej firmy kosztowały dwa razy więcej.