I chociaż Phillips ma tylko cztery serie monitorów, nie jest łatwo je rozróżnić. Pod wpływem czasu niektóre pomysły okazały się nieopłacalne, inne wręcz przeciwnie, wykiełkowały jak kwiaty przez asfalt, a prawdopodobnie nawet marketerzy firmy nie nie poradziliby sobie z powstałą mieszanka. Jeśli oddzielić ziarna od plew, to seria Philips S Line obejmuje głównie uniwersalne wyświetlacze 24 - 27-calowe o nowoczesnym designie, podstawowym wyposażeniu i przystępnych cenach. Z logicznego punktu widzenia najbardziej poprawne byłoby podzielenie całego asortymentu serii S na kilka grup.


Do tej piewszej zaliczane są nowoczesne monitory IPS klasy podstawowej i średniej a la Philips 242s1ae i 223s7ejmb. Biorąc pod uwagę ich uniwersalne pozycjonowanie, specyfikacje takich monitorów wyglądają na oczekiwane: rozdzielczość Full HD, częstotliwość odświeżania 60-75 HZ, obsługa Flicker-Free i AMD FreeSync, dobre odwzorowanie kolorów i opcjonalne wbudowane głośniki. Można śmiało powiedzieć, że na takim wyświetlaczu będzie równie wygodnie grać, pracować z tabelami i zajmować się korekcją kolorów, lecz nie we wszystkich przypadkach monitory S Line będą wyraźnie gorsze od wąsko ukierunkowanych profesjonalnych rozwiązań.

Z kolei do drugiej grupy wysyłane są nieco staromodne monitory S Line 2017-2018 roku produkcji a la 243s5ljmb i 271S4LPYSB. Ich wierność przestarzałym wartościom przejawia się przede wszystkim w stosowaniu matryc TN+film, które choć i wykazują lepszą reakcję niż wyświetlacze IPS, są jednak gorsze od nich pod względem niuansów odbioru kolorów, kątów widzenia i innych ważnych rzeczy w codziennym użytkowaniu. Wydaje ich również staromodny design z grubymi ramkami bocznymi, a w niektórych przypadkach brak wyjścia HDMI.