Andaluzja, dajmy na to, zaczyna się w zakrystiach, bocznych nawach, lokalnych muzeach, żeńskich klasztorach, gdzie pełno jest relikwii, obciętych głów, oddzielonych palców, laleczkowatych jezusików, p ще→ukli świętych, słowem: cielesnych fetyszów, pochowanych w klasztornych zakamarkach, ale też, kiedy indziej, wystawionych na widok publiczny w sklepach, kościołach, bocznych uliczkach, targowiskach. Te zacienione zakamarki zderzają się z oślepiającym słońcem, rozpuszczając twarde granice: nic w Andaluzji nie trwa samo w sobie, wszystko się rozcieńcza, krzyżuje i nakłada, mnoży i rozkłada. Andaluzja to kraina wielości, łagodnych przeistoczeń, zaprzeczenie samowsobności. Nawet odrąbana głowa świętego to…