HyperX Pulsefire Surge RGB

HyperX podbija serca e-sportowców

Po roku od momentu wydania pierwszej myszy Kingston/HyperX pod nazwą Pulsefire FPS, firma zdecydowała się na wydanie drugiej wersji. Otrzymał nazwę Pulsefire Surge RGB (na ang: chirurg), a główne ulepszenia dotknęły dokładności i wrażliwości czujnika. Dodano również podświetlenie.

Naszym zdaniem, trochę polepszyła się i bez tego świetna ergonomia.

Ergonomia na 5+

Wybrzuszenie na górze tworzy dobrą podporę dla każdego rodzaju uchwytu, a waga 100 gramów jest optymalnie rozłożona na ciele myszy, tworząc wrażenie prawidłowego balansu. Myszka nie jest zbyt ciężka, ale i nie za lekka, nadaje się dla osób leworęcznych i praworęcznych. Biorąc w rękę, myszka czuje się jakby zawsze tam leżała. Z jakością też nie ma żadnych problemów: konstrukcja monolityczna, plastik nie skrzypi, a przylegające ścianki boczne i gładka powłoka ładnie mieszczą się w dłoni i łatwo ocierają się o brudu. Mysza posiada 6 przycisków i kółko przewijania, przy czym przyciski są programowalne. Profile ustawień można zapisać w pamięci myszy.

Doskonale skalibrowany czujnik optyczny Pixart 3389

Jeszcze więcej manipulator cieszy, gdy chodzi o online. Czujnik optyczny Pixart 3389 i sam w sobie jest dobry, ale został ulepszony do tego stopnia, że wytrzymuje przyspieszenia do 50G i poprawnie obsługuje nawet najbardziej nagłe ruchy. Nie zaoszczędzono i na przełącznikach, wykorzystywane zostały klasyczne Omron o wydajności ponad 50 milionów kliknięć. W sumie nic dziwnego, że Pulsefire Surge RGB tak dobrze się sprzedaje. Z jednej strony w myszce nie ma nic innowacyjnego, z drugiej - ona wchłania wszystko, co najlepsze od myszek Razer, Logitech i Roccat, przy tym jej wartość wynosi $60. Co więcej ona nie ma widocznych wad. Tylko małe drobiazgi jak niskie położenie kabla (może ocierać się o stół) i rzadkiej desynchronizacji podświetlenia logo i bocznych diod led. Ale na tle wszystkich zalet jest to kropla w morzu.