Za pomocą smartfonów serii X chińska marka Vivo planowała odzyskać swój kawałek tortu na rynku "okołotopowych" smartfonów. Tak, OnePlus i Xiaomi, właśnie patrzymy na was. Jednakże, coś poszło nie tak i większość przedstawicieli tej chwalebnej linii nigdy nie dotarła do naszego regionu. W 2020 roku firma ogłosiła miękki restart serii X, prezentując publicznie nowy X50, a także kilka jego modyfikacji, wśród których wyróżniały się modele X50 Pro.


Projektując urządzenia X, producent postanowił skupić się na aparacie. Na przykład X50 Pro jest wyposażony w poczwórny aparat z nietypowym zewnętrznym gimbalem do stabilizacji obrazu podczas filmowania, a także w teleobiektyw typu peryskop z 10-krotnym zoomem. Dodatkowo urządzenie doskonale nagrywa w warunkach słabego oświetlenia. Zazwyczaj aparaty tego poziomu są instalowane tylko w elitarnych aparatofonach o wartości od tysięcy dolarów, takich jak Huawei P40 Pro i Samsung Galaxy S20 Ultra.

Jednocześnie smartfony serii X są modne (5G, wyświetlacze HDR, mocne ładowarki, skaner podekranowy itp.), lecz ustępują liderom pod względem możliwości obliczeniowych. Zamiast topowych procesorów najczęściej stosuje się dobrze przetestowane chipy a la Snapdragon 765G, a ilość pamięci RAM zwykle nie przekracza 8 GB. Jak pokazują liczne badania, dla 95% osób taki zestaw wystarcza do codziennego użytku i multimedialnej rozrywki. Taka polityka korzystnie wpłynęła na ostateczny koszt smartfonów Vivo X, dzięki czemu są one w stanie z powodzeniem konkurować z najlepszymi aparatofonami na rynku.